- Nie phhihaj mi tu, bo Cię ślimak zje. - zażartowałem.
- O Boże, to było takie suche, że aż mi język wysechł. - mruknęła. - Może za te uratowanie życia, postawisz mi coś do picia, co?!
Westchnąłem.
Skinieniem głowy zgodziłem się. Wyszliśmy ze szpitala i zaprowadziłem ją do pobliskiej kawiarenki.
Było tam pełno ludzi, kolorowych ścian nie dało się nie zauważyć, kącik dla dzieci był wręcz przepełniony. Nie oszukujmy się, dużo ludzi + hałas = ból uszu.
- Chodź gdzieś indziej. Nie mam zamiaru tu czegoś pić. - narzekała.
W sumie, to się z nią zgodziłem.
~*~
Przyszliśmy do innej kawiarni - w przeciwieństwie do tamtego miejsca nikogo nie było, ściany nie rzucały się w ogóle w oczy ani nie było kącika dla dzieci.
- To co chcesz do picia?
<Mor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!