Byłam przerażona. Nagle zza krzaków wyskoczył mój partner Kody.
- Zostaw ją! - wrzasnął.
Smile rzucił się na Kody'ego, ale ten uniknął jego atak. Chwycił psa za kark i rzucił o ziemię. Smile zaskamlał żałośnie.
- Smile! - Jeff podbiegł do psa.
Kto by pomyślał, że taki zabójca potrafi kochać. Kod podbiegł do mnie.
- Nic Ci nie jest? - zapytał z troską.
- Nie. Wszystko w porządku - odparłam.
Skrzydlaty spojrzał na rannego psa.
- Trochę mi głupio. Nie chciałem go skrzywdzić... - westchnął.
- Spokojnie. Pomogę mu, a ty mnie ubezpieczaj, gdyby Jeff okazał się niewdzięcznikiem - odparłam.
Basior skinął głową. Podeszłam do upiornego, acz słodkiego psa. Pochyliłam się nad nim. Nie miał poważnych ran, ale były w takich miejscach, że mogły zaszkodzić. Uleczyłam go.
<JtK?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!