Mimo,że na zewnątrz ciągle padało i padało,postanowiłem wyjść i upolować coś
dla mnie i dla Andromedy...Na pewno była głodna,z resztą jej towarzysz też.
Gdy wychodziłem z jaskini usłyszałem za sobą głos wadery :
- Gdzie ty idziesz ?
- Ja ? No jak to gdzie ? Na zewnątrz,zapoluje szybko na coś
i zaraz wrócę,spokojna głowa. - zaśmiałem się.
- No dobrze.
Wychodząc ponownie,zobaczyłem kątem oka,że Andromeda miała na sobie
naszyjnik odemnie...wtedy moje serce zaczęło walić jak młot,nie wiedziałem co to ?
To miłość,czy jak ?! Rzeczywiście trochę dziwnie się czułem,nigdy indziej tego nie czułem przy
każdej innej waderze czułem się jednakowo,a przy niej ? Nagle poczułem na sobie
zimne krople,rzeczywiście okropnie lało,a właściwie jeszcze gorzej niż się wydawało.
Nagle znowu poczułem woń zwierzęcia,chyba jelenia,to dobrze bo taki dorodnym jeleniem na pewno
się najemy.
Znalazłem go,pogoniłem i na końcu wbijając w kark zwierzęcia moje kły,zakończyłem jego żywot.
Zaciągnąłem jelenia do jaskini i podałem Andromedzie.
<Andromedo ? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!