Ucieszyłem się, kiedy wadera się zgodziła. Uśmiechnąłem się pod nosem, i ruszyliśmy do jakiegoś miejsca. Nie miałem pojęcia gdzie byliśmy.
-Dokąd mnie prowadzisz? - zapytałem z przerażeniem w głosie. Serce podskoczyło mi do gardła.
- Zaraz zobaczysz. - wadera odparła z triumfalnym uśmiechem. przewróciłem oczami i zaśmiałem się. Zaraz.. Ja nigdy się nie śmieję. Coś musi być na rzeczy.
- Jesteśmy. - rzekła, a ja spojrzałem z ukosa na malowniczy teren.
- Co to za miejsce?- Zaciekawiłem się. Wiem, że wadera pewnie o wiele dłużej przebywała w watasze niż ja, i zna to miejsce jak własną kieszeń, więc- musi znać doskonale to miejsce.
Szliśmy w głąb ciemnego lasu. Było.. ciekawie. Wiele roślin, drzew, porostów.. Warte zapamiętania.
Dostałem z gałęzi w pysk. Zakląłem pod nosem.
- To jest Puszcza Imilingo. Moje ulubione miejsce. Podoba ci się?
Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią.
-Bardzo mi się podoba...- powiedziałem, z dziwnym uczuciem w klatce piersiowej.-Chyba lubię z tobą przebywać.
Tą drugą część, powiedziałem znacznie ciszej, ale wadera chyba to słyszała. Dziwnie się na mnie spojrzała. Spuściłem łeb, i westchnąłem. Jestem idiotą. Teraz... Mogę pożegnać się ze zwykłym życiem.
<Amor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!