Mocniej objąłem Różową, przymykając lekko oczy.
- Zen! Masz mnie.. - zaczęła, próbując mnie odepchnąć.
- Uspokuj się. - warknąłem cicho, wczuwając się w gwałtowne drżenie ziemi.
- Zen, ty kurwo. - burknęła niezadowolona. Spojrzałem na jej twarz, na której malowała się odraza. Jednak w momencie, w którym odepchnąłem od nas grad strzał strumieniem mocnego powietrza, wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił.
- Mamy towarzystwo, Morgiano. - powiedziałem cicho. Jedną ręką objąłem ją w pasie, a w drugiej trzymałem już halabardę. Tak na wszelki wypadek. Wybiłem się z Różową w górę, lądując na dachu jakiejś gospody. Nas nie było widać, wrogów za to - doskonale.
< Mor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!