- Zostawię paniczowi tę młodą damę. Muszę zająć się zamkiem. - oznajmiła kobieta, wpychając mnie do pomieszczenia. Sama zaś czym prędzej je opuściła.
Zająć się zamkiem? W nocy?! - zaprotestowałam w myślach.
- Dobrze. - odpowiedział. Odstawił pióro do kałamarza, po czym obrócił się na krześle. Dłonie podparł na oparciu, podobnie jak brodę. - Taka młoda, a już będzie mieć męża..
- Jeff nie jest moim mężem. Nie jest nawet moim narzeczonym, ani chłopakiem. Czy ktoś to w końcu zrozumie?! - krzyknęłam, starając się ukryć zbulwersowanie. Westchnęłam cicho. - Przepraszam, nie chciałam tak wybuchać..
- Nic się nie stało. - odrzekł, lekko się do mnie uśmiechając. - Ale co cię tu sprowadza?
- Tamta pani kazała mi tu przyjść. Powiedziała, że mam ci pomóc zbierać rośliny. - odparłam, umiejętnie ukrywając kłamstwo. Białowłosy uniósł brew w geście rozbawienia, po czym wstał i otworzył szafę, której wcześniej nie zauważyłam. Podał mi jakąś pelerynę w kolorach srebra i zieleni.
- Mogłabyś pójść do szklarni i przynieść mi trochę ziół? - zapytał, podając mi obszerną encyklopedię. Przytaknęłam mu i wyszłam drugimi drzwiami, prowadzącymi wprost do ogrodów.
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!