- Wyglądasz jak jakiś pomidor, albo coś. - parsknąłem, obserwując uważnie obcego wilka. - Co tu robisz? Wiesz, że jesteś na terenach watahy? Ale spokojnie, nic Ci jeszcze nie zrobię. Kay. - przywitałem się i wyciągnąłem ku niej łapę, żeby pomóc mu wstać. Zaraz, coo...? Wilk obrzucił mnie morderczym spojrzeniem, lecz chwilę później westchnął cicho.
- Sama sobie poradzę... Kay. Iries jestem. - bąknęła, stając na proste łapy. Syknęła znacząco, otrzepując się z pyłu. Widzę kobieta samowystarczalna, ha. - A co do watahy, jak się ona nazywa? - spytała, próbując przyjąć jakąś normalną pozę. Jeszcze przecież kręgosłup mogła sobie złamać.
- Niebieska Zorza. Wataha Niebieskiej Zorzy. Zaprowadzić Cię do alfy, czy raczej Cię zabić? - wyszczerzyłem zęby w szyderczym uśmiechu. Iries przewróciła oczami na bok, po czym palnęła mnie w łeb.
- Aua, to za co?! Kobieto! Nie dam sobą pomiatać! - mruknąłem, gładząc bolące miejsce. Ją zaraz zaboli co innego. Wadera zaśmiała się szczerze, widocznie lubi patrzeć jak ja tutaj ginę, i kiedy gwałcą moją twarz to... Uch. Samica warknęła tylko przez zęby "zaprowadź mnie", następnie idąc przed siebie. Ona w ogóle wie gdzie pełznie? Potruchtałem za nią, łapiąc za skórzaną obrożę. Bez słowa odwróciłem się, ciągnąc za sobą waderę. Powolnym krokiem skierowaliśmy się do Urazy. Iries nic nie mówiła, po prostu patrzyła się na mnie, próbując zgadnąć co myślę. Co mam poradzić, że jestem taki ciekawy. Po drodze minęliśmy grupkę szczeniąt, nowego Arona, Subaru i Lily.
- Pfe, dzieci. Jak ja ich nienawidzę... Dużo ich tutaj? - skierowała się na mnie. Na pysk wpełzł mi lubieżny uśmiech.
- Mało, ale zawsze można zmniejszyć ich populację... - rzuciłem zagadkowo. Iries uniosła brwi z wytatuowanym zdziwieniem na mordce.
< Iries? >
- Sama sobie poradzę... Kay. Iries jestem. - bąknęła, stając na proste łapy. Syknęła znacząco, otrzepując się z pyłu. Widzę kobieta samowystarczalna, ha. - A co do watahy, jak się ona nazywa? - spytała, próbując przyjąć jakąś normalną pozę. Jeszcze przecież kręgosłup mogła sobie złamać.
- Niebieska Zorza. Wataha Niebieskiej Zorzy. Zaprowadzić Cię do alfy, czy raczej Cię zabić? - wyszczerzyłem zęby w szyderczym uśmiechu. Iries przewróciła oczami na bok, po czym palnęła mnie w łeb.
- Aua, to za co?! Kobieto! Nie dam sobą pomiatać! - mruknąłem, gładząc bolące miejsce. Ją zaraz zaboli co innego. Wadera zaśmiała się szczerze, widocznie lubi patrzeć jak ja tutaj ginę, i kiedy gwałcą moją twarz to... Uch. Samica warknęła tylko przez zęby "zaprowadź mnie", następnie idąc przed siebie. Ona w ogóle wie gdzie pełznie? Potruchtałem za nią, łapiąc za skórzaną obrożę. Bez słowa odwróciłem się, ciągnąc za sobą waderę. Powolnym krokiem skierowaliśmy się do Urazy. Iries nic nie mówiła, po prostu patrzyła się na mnie, próbując zgadnąć co myślę. Co mam poradzić, że jestem taki ciekawy. Po drodze minęliśmy grupkę szczeniąt, nowego Arona, Subaru i Lily.
- Pfe, dzieci. Jak ja ich nienawidzę... Dużo ich tutaj? - skierowała się na mnie. Na pysk wpełzł mi lubieżny uśmiech.
- Mało, ale zawsze można zmniejszyć ich populację... - rzuciłem zagadkowo. Iries uniosła brwi z wytatuowanym zdziwieniem na mordce.
< Iries? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!