11 sty 2016

Od Iries - Cd. Kay'a

Basior był ciekawym zjawiskiem dla mnie. Takiego jeszcze nie widziałam. Inni byli... idiotyczni. Albo za bardzo starali się "dobrać" do mnie, albo mieli mnie na tyle głęboko gdzieś, że nawet nie zasługiwali by patrzeć mi w oczy. Ten był bardziej jak ja. Czyli po prostu czuł się lepszy od innych i myślał, że będą mu czyścić łapy.
- Aaaha... - to było takie... ciekawskie aha... czy coś. - Zgaduję, że też nie lubisz dzieci? - Spojrzałam się w inną stronę.
Nie odpowiedział. Patrzył się w bliżej nieokreślonym kierunku. Po prostu szedł przed siebie z twardym wyrazem twarzy.
Przewróciłam oczami i szłam dalej za nim. Myślałam sobie za jakie grzechy trafiłam na akurat niego. Bo raczej to żadne "przeznaczenie" z bajeczki nie jest. I jeszcze nazwał mnie pomidorem! Jaki. Tupet. Nie wierze.
Minęła jeszcze chwila. Nie odzywaliśmy się do siebie. Ja myślałam o czym tylko się dało. Jednak najbardziej o tym, że strasznie przypominał mojego brata. Czarna sierść a reszta zielona.
- E, "mądra", jesteśmy na miejscu, stój.
Byłam zamyślona i nawet nie zwróciłam uwagi na to, że coś powiedział i że minęłam miejsce, do którego szliśmy. Więc, jak idzie się domyśleć, kroczyłam dalej. Dopóki nie dostałam ze śnieżki w tył głowy nie ocknęłam się. Przy okazji pisknęłam. Szybko otarłam zaśnieżone miejsce i spojrzałam na niego gniewnie. Stworzyłam sopel z kryształów i cisnęłam w miejsce obok niego. Nie wiedziałam, co właściwie chciałam przez to osiągnąć. Może żeby się lekko ogarnął?
- Nie właź mi za skórę. - Powiedziałam do niego stanowczo i zasadniczo. Po kilku sekundach patrzenia się na siebie zniszczyłam kryształ i weszłam do jaskini Alfy.
Kay czekał na mnie na zewnątrz. Minęło kilka minut. Wszystko podczas tego czasu jej wytłumaczyłam, pozwoliła dołączyć mi do watahy. Podziękowałam i wyszłam na zewnątrz.

<Kay?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!