Jak oczarowana wpatrywałam się w cudowne miejsce. Przez chwilę poczułam się jak na Krecie. Wiatr delikatnie muskał moją twarz, a słone powietrze wdzierało się w nozdrza. Przymknęłam oczy, a wyobraźnia poszła w ruch. Czyste niebo, krystalicznie czysta i ciepła woda, serdeczni ludzie.. Właśnie tak zapamiętałam tę wyspę. Otworzyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę. Wpatrywał się w zatokę. Pięknie się odbijała w jego oczach. Idalio! - skarciłam się w myślach. Zastanawiaj się nad tym, jak brzmiało to zaklęcie! Pamiętam, że pilnie się go uczyłam. Składało się ono z dwóch części. Pierwsza - uświęcająca - oddawała cześć Hekate i się z nią łączyła. Druga - właściwa - była czarem. Właśnie po wypowiedzeniu (czy też pomyśleniu) drugiego członu zmieniało się wygląd. Pomyślałam o wyniosłej, czarnowłosej postaci bogini magii i doznałam olśnienia. Onoma pio ischyro apo tous ina zaidy yan itabidi, tha kahume parangelues as. Dokładnie.. To tak brzmiało. Westchnęłam z ulgą, zwracając tym samym na siebie uwagę Dantego.
- Coś nie tak? - zapytał.
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odparłam cicho i delikatnie pocałowałam mężczyznę w policzek, nadal rozkoszując się jego objęciami.
< Dante? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!