Po wypiciu kilku łyków wody odparłem:
-Nie myślałem, że poznam przyszłą Alfę tak szybko.
Ma co dzień nie znosiłem szczeniaków, ale ta mała była jakaś... Inna. Ją akurat polubiłem.
-Co tu robisz?-spytała entuzjastycznie. Przebierała łapkami tak szybko, jakby dostała nagłego powera.
-Przyszedłem się napić i troszkę rozprostować kości.-uśmiechnąłem się pod nosem.
-Ja przeszłam się na spacer i zupełnie przypadkiem natrafiłam tu na Ciebie.-uśmiecjnęła się szeroko-pościgamy się?
-Jasne! Nie masz ze mną szans!-zawołałem i wyrwałem się do biegu. Uraza wyprzedziła mnie i wygrała. Ja jednak zatrzymałem się, ponieważ zauważyłem dużego jelenia. Upolowałem go i przyniosłem dla małej waderki.
-Proszę, jedz.-uśmiechnąłem się.
*~*~*~*~*
Po zjedzeniu zwierzyny Urazie ponownie zachciało się biegać. Więc wstałem i trochę pobiegaliśmy.
Nagle mała gwałtownie zatrzymała się.
-Czemu nie biegniesz dalej?-spytałem.
-Nie wolno mi. Tata zakazał wychodzenia poza tereny watahy.
-Mhm.
Niespodziewanie ktoś złapał mnie za nogę. Był to człowiek. BYŁEM W MIEŚCIE?! Rajciu...
Człowiekiem, który złapał mnie za łapę, był hycel. Jednak trafił mi się taki, co psów nienawidził... Wyjął paralizator i zaczęło się piekło... Dla mnie...
Na oczach małej panienki ten idiota zadawał mi okropny ból. Uraza przerażona pobiegła po pomoc.
<Uraza? Brakowena ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!