Z krzaków nagle wybiegł duży, podobny do kota zwierz. Jego kły i pazury
były tak potężne, że z łatwością posiadający ich mógłby powalić drzewo,
uderzając w nie. Złapałem Amor za jej pysk, wciągając ją [od wodę, po
czym sam zanurkowałem. Miałem nadzieję, że jeszcze nas nie zauważył, a
dopóki jesteśmy pod wodą jest w miarę bezpiecznie. Wadera była zdziwiona
i przestraszona, ale wiedziała, że jeśli się teraz wynurzy, obydwoje
zapewne będziemy posiłkiem kociego giganta. Słyszeliśmy jak wydaje
odgłosy podobne do syczenia, jednak o wiele niższe. Po chwili, kiedy
powoli zaczynaliśmy się dusić, wszystko umilkło. Wynurzyliśmy się,
oddychając i ciesząc się, że dalej żyjemy. Jestem łowcą, ale nie upoluję
czegoś takiego.
- Poszedł już? – zapytała Amor.
- Miejmy nadzieję. – mruknąłem.
Powoli wyszedłem z wody. Odetchnąłem z ulgą czując, że jego zapach powoli znika.
< Amor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!