Co u mnie? Och. GNIJĘ W WIĘZIENIU Z JAKIMŚ DZIWNYM KOLESIEM PO LEWEJ. Ciągle gada o jakimś majonezie i nie wiadomo kurde o czym. Trzeba stąd wyjść. Jakiś strażnik siedzi przy kracie. Jest niski... Zaraz zaraz, mogę przecież narobić rabanu swoim drugim ciałkiem! Opanowałem to w pewnym stopniu, więc zamiana w niego zajmuje mi tylko niespełna pięć minut. Poczułem, że nabieram sił, a ten dziwak... Ten dziwak tylko gapił się we mnie.
- Ochohocho! Ja nie mogę, przerośnięty sedes! - zaśmiał się szaleńczo. Co. Jaki sedes? O CO CHODZI!? Ale nic. Kiedy ten knypek odwrócił się w naszą stronę złapałem go za szyję swoim ogonem i przygniotłem do ściany. Podszedłem do niego bliżej i spiorunowałem go wzrokiem.
- Gadaj, po kiego kuźwa grzyba tutaj siedzę!? I kim jest sedes... Sedess... Sedessa... - nie mogę no. Jakimś cudem stłumiłem śmiech, lecz żeby się wyładować, zwiększyłem uścisk, przez co zaczął się dusić.
- Księżniczka Sedessa zaginęła lata temu, porwana przez potwora Pisuarsa. - co kurwa. Nie, nie mogę po prostu... - Musi teraz zaśpiewać pieśń swego ludu! Jeśli okaże się fałszywa, oboje zginiecie. - dodał przez zęby, już cały purpurowy. Parsknąłem głośno, po czym rozwaliłem kratę zębami. Było tutaj niesamowicie... Nisko. Powinni zorientować się, że Cutt to nie żaden sedes! Czy ona choć trochę go przypomina? Chociażby zapachem?
- Zaczekaj na mnie. - zawołał za mną ten co siedział w kącie takim władczym tonem. Miał na sobie kaptur, który chwilę później zdjął, a moim oczom ukazała się niebieska wadera, bardzo podobna do Cuttle. Nie, to chyba jakiś żart. - Ja jestem Sedessą, a Pisuars był w to wrobiony. Nie chcę władać tymi knypkami, a ona doskonale się nada! - zaśmiała się ponownie.
- Ty powalony jełopie! - warknąłem, obracając się. - Wrócisz tam na górę, pomachasz berłem z przetykaczki, dasz im sraj taśmę w podzięce i wypuścisz nas, jasne?! - ta Sedessa natomiast burknęła coś pod nosem.
- Jesteś potężny, Demonie. Nie tak jak siła Domestosa, ale jesteś. Niech Ci będzie. - wydęła usta i wystawiła rękę. Na co ona czekała? Na oklaski? Nie nie nie. Wyciągnąłem ku niej łapę i zabrałem na swój grzbiet. Gdy ta krzyczała, żebym ją puścił ruszyłem powoli po schodach. Na górze zaczęły się jakieś wiwaty, w ogóle skandowali radośnie jej imię.
- Przejdź w lewy korytarz, potem idź dalej na górę. Tam będzie balkon i mównica, gdzie czeka twoja kompanka, Demonie. Tylko uważaj, wszyscy ją widzą. - wyjaśniła mi, kiedy wyszliśmy z lochów. Ogólnie, zamek był wielki. Ale pusty. Nie było też tu straży. Mam się bać? Acz dobre to dla mnie. Przyśpieszyłem kroku, zgodnie ze wskazówkami klona Cutt nadał piąłem się na wyższe piętro. I wtedy zobaczyłem Niebieskofutrą w ciele człowieka, z mikrofonem w ręku. Mamrotała coś pod nosem. Stanąłem za jakimś wielkim filarem, a Sedessę postawiłem koło siebie.
- Psst. - syknąłem do niej. - Cutt! - zawołałem trochę głośniej. Odwróciła głowę przez ramię. Uśmiechnęła się szeroko, widząc mnie. Przybrałem formę wilczą, potem skinieniem wskazałem na tą dziewczynę. Zrobiła wielkie oczy.
- Ha ha, nie uwierzysz, zostawiłam tekst w środku ino. Poczekajcieee... Poddani? - powiedziała w kierunku tłumu. Oni tylko wykrzykiwali jeszcze głośniej jej, właściwie nie jej, imię. Knypek był zdziwiony, lecz pozwolił jej zniknąć z balkonu. Posunęła do nas.
- Rae, udało Ci się wyjść! - szepnęła uradowana. - A to kto? - dodała pospiesznie.
- Sedessa, o Sedesso, a ja jestem wielkim... Pisuarsem... - mruknąłem, zakrywając pysk łapą. Cuttle wybuchnęła śmiechem, ale prawdziwa księżniczka ją uciszyła.
< Cutt? To jest POJEBANE ;-; >
- Ochohocho! Ja nie mogę, przerośnięty sedes! - zaśmiał się szaleńczo. Co. Jaki sedes? O CO CHODZI!? Ale nic. Kiedy ten knypek odwrócił się w naszą stronę złapałem go za szyję swoim ogonem i przygniotłem do ściany. Podszedłem do niego bliżej i spiorunowałem go wzrokiem.
- Gadaj, po kiego kuźwa grzyba tutaj siedzę!? I kim jest sedes... Sedess... Sedessa... - nie mogę no. Jakimś cudem stłumiłem śmiech, lecz żeby się wyładować, zwiększyłem uścisk, przez co zaczął się dusić.
- Księżniczka Sedessa zaginęła lata temu, porwana przez potwora Pisuarsa. - co kurwa. Nie, nie mogę po prostu... - Musi teraz zaśpiewać pieśń swego ludu! Jeśli okaże się fałszywa, oboje zginiecie. - dodał przez zęby, już cały purpurowy. Parsknąłem głośno, po czym rozwaliłem kratę zębami. Było tutaj niesamowicie... Nisko. Powinni zorientować się, że Cutt to nie żaden sedes! Czy ona choć trochę go przypomina? Chociażby zapachem?
- Zaczekaj na mnie. - zawołał za mną ten co siedział w kącie takim władczym tonem. Miał na sobie kaptur, który chwilę później zdjął, a moim oczom ukazała się niebieska wadera, bardzo podobna do Cuttle. Nie, to chyba jakiś żart. - Ja jestem Sedessą, a Pisuars był w to wrobiony. Nie chcę władać tymi knypkami, a ona doskonale się nada! - zaśmiała się ponownie.
- Ty powalony jełopie! - warknąłem, obracając się. - Wrócisz tam na górę, pomachasz berłem z przetykaczki, dasz im sraj taśmę w podzięce i wypuścisz nas, jasne?! - ta Sedessa natomiast burknęła coś pod nosem.
- Jesteś potężny, Demonie. Nie tak jak siła Domestosa, ale jesteś. Niech Ci będzie. - wydęła usta i wystawiła rękę. Na co ona czekała? Na oklaski? Nie nie nie. Wyciągnąłem ku niej łapę i zabrałem na swój grzbiet. Gdy ta krzyczała, żebym ją puścił ruszyłem powoli po schodach. Na górze zaczęły się jakieś wiwaty, w ogóle skandowali radośnie jej imię.
- Przejdź w lewy korytarz, potem idź dalej na górę. Tam będzie balkon i mównica, gdzie czeka twoja kompanka, Demonie. Tylko uważaj, wszyscy ją widzą. - wyjaśniła mi, kiedy wyszliśmy z lochów. Ogólnie, zamek był wielki. Ale pusty. Nie było też tu straży. Mam się bać? Acz dobre to dla mnie. Przyśpieszyłem kroku, zgodnie ze wskazówkami klona Cutt nadał piąłem się na wyższe piętro. I wtedy zobaczyłem Niebieskofutrą w ciele człowieka, z mikrofonem w ręku. Mamrotała coś pod nosem. Stanąłem za jakimś wielkim filarem, a Sedessę postawiłem koło siebie.
- Psst. - syknąłem do niej. - Cutt! - zawołałem trochę głośniej. Odwróciła głowę przez ramię. Uśmiechnęła się szeroko, widząc mnie. Przybrałem formę wilczą, potem skinieniem wskazałem na tą dziewczynę. Zrobiła wielkie oczy.
- Ha ha, nie uwierzysz, zostawiłam tekst w środku ino. Poczekajcieee... Poddani? - powiedziała w kierunku tłumu. Oni tylko wykrzykiwali jeszcze głośniej jej, właściwie nie jej, imię. Knypek był zdziwiony, lecz pozwolił jej zniknąć z balkonu. Posunęła do nas.
- Rae, udało Ci się wyjść! - szepnęła uradowana. - A to kto? - dodała pospiesznie.
- Sedessa, o Sedesso, a ja jestem wielkim... Pisuarsem... - mruknąłem, zakrywając pysk łapą. Cuttle wybuchnęła śmiechem, ale prawdziwa księżniczka ją uciszyła.
< Cutt? To jest POJEBANE ;-; >
Rae, rozwalasz system! XDDDDDD
OdpowiedzUsuń