W pewnej chwili film zaczynał mnie nudzić. Nie, to nie przez monotonię fabuły. Po prostu uświadomiłam sobie, od ilu godzin nie miałam okazji zasnąć. Zamknęłam oczy na minutkę, by odpoczęły. Ale oczywiście zmęczenie wzięło górę i zwyczajnie zasnęłam. Przynajmniej teraz nie odczuwałam tego wrednego skrępowania i niezdecydowania. Uwolniona od tego, pogrążyłam się we własnym świecie sennych mar.
Powietrze było ciężkie, gorące. Ale co się dziwić? Przecież słońce świeciło i raczej nie miało zamiaru przestać. Siedziałam na balustradzie starodawnego mostu, uśmiechając się do bajecznego chłopaka. Jedną dłonią przytrzymywałam się poręczy, zaś drugą trzymałam biały, duży kapelusz przyozdobiony czarną wstążką. Leciutki wiaterek wiał mi wprost w plecy. Uśmiechałam się zarówno do mężczyzny, jak i do obiektywu aparatu. Jasna spódnica falowała w rytm powiewów. Pstryk... Blask oślepił mnie na chwilę. Kiedy widoczność wracała- wszystko zaczęło się sypać. Postać Kaz'a rozpadała się na maleńkie kawałeczki, tak samo jak reszta świata. Mrok wygrywał, niszcząc wszystko na swojej drodze. Przechyliłam się do tyłu, wpadając w panikę. Zaczęłam spadać, wprost w bezdenną czeluść...
Poderwałam się do siadu, ledwo powstrzymując łzy. To tylko sen... Już, spokojnie... Wzięłam kilka głębokich wdechów i równych im wydechów. Szaleńcze bicie serca powoli wracało do swojego normalnego tempa. To dobrze. Przynajmniej ono byłoby w normie. Jednak nadal czułam w sobie ból. Nie, nie fizyczny. To coś głębszego. O wiele. Powstrzymywany płacz przeobraził się w drganie całego ciała. Trzęsłam się jak maleńka dziewczynka, która zobaczyła "potwora" spod łóżka. Nerwowo przebiegłam wzrokiem po pomieszczeniu. Gdzie Daniel...
<Dan? Nie bij ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!