Uderzyłem lekko pięścią kilka razy w stare drzwi. Za każdym razem trzeszczały niepokojąco głośno, jakby miały za sekundę odpaść. Tak się nie stało, na całe szczęście. Odczekałem chwilę i znów miałem zapukać, ale w najodpowiedniejszej chwili zatrzymałem dłoń i wycofałem ją tuż sprzed twarzy rosłego mężczyzny. Obdarzył mnie zawiedzionym spojrzeniem brązowych tęczówek. Za nim chowała się mała dziewczynka, kurczowo trzymająca się pluszowego misia.- Tatusiu, to mama?- zapytała nieco piskliwym głosikiem
- Nie, kochanie, to nie mama.- odparł i pogłaskał ją po bialutkich włosach- Ale pewnie niedługo wróci.
Albo i nie.- wyczytałem z jego wyrazu twarzy. Po pierwsze byłem kompletnie zdezorientowany. Miała tu mieszkać wyrocznia, a nie jakiś zdruzgotany facet i, na pozór dziwna, dziewczynka. Chociaż może... Może wyrocznią była wcześniej wspomniana matka? Tak, to najpewniejsze. Ale... ta mała... Przypatrzyłem jej się ukradkiem. Wydawała się być spokojna, aż nazbyt. Miała taki pusty, obojętny wzrok, a jednak z resztą mimiki jej twarzy wszystko chyba było w porządku.
- Właściwie, to co sprowadza tu pana w towarzystwie czystej?- zapytał jasnowłosy
- Szukamy osoby zwanej Wyrocznią. Podobno tu mieszka.- odparłem
Na moje słowa, najmłodsza istotka drgnęła i mocniej przytuliła się do swojego ojca. Więc... Nagle wszystko stało się jasne. Pogrążona w mroku widzi więcej niż inni- powiedziała moja sąsiadka. Dziewczynka była niewidoma i to ona pełniła rolę pośredniczki między światami.
<Idaliooo? Heh...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!