- Może zapolujemy? – zapytałem.
W zasadzie nie byłem bardzo głodny, ale przecież nie będziemy chodzić po terenach watahy cały dzień.
- Jasne. – zgodziła się wadera.
Poszliśmy więc za tropem, który po chwili poczuliśmy. Był to duży jeleń. Amortencja zaatakowała rzucając się na niego, a ja stanąłem za nim i zacząłem ziać w niego ogniem. Potem wskoczyłem mu na grzbiet, gryząc w kark.
Po chwili padł, prawie mnie przygniatając. Zdążyłem odskoczyć.
- Smacznego. – mruknąłem i zacząłem jeść.
Wadera chwilę stała nad zdobyczą, dopiero po chwili odpowiedziała:
- Nawzajem.
Po posiłku usiedliśmy, żeby odpocząć. Zauważyłem, że już powoli robiło się ciemno. No proszę, ale ten czas szybko leci. Kiedy odpoczęliśmy była już całkowita noc. Niebo było ‘’pokryte’’ gwiazdami.
- Chodź, Amor, pokażę ci coś. – powiedziałem.
Potruchtałem pomiędzy drzewami. Kiedy dotarliśmy na miejsce, naszym oczom ukazało się wielkie jezioro. Całe świeciło, z niego w powietrze leciały błękitne promienie.
- Fajnie tu, co nie? Odkryłem po drodze do watahy. – uśmiechnąłem się lekko.
Podszedłem do wody, lekko zanurzyłem przednią łapę, poczułem, jaka jest ciepła.
< Amor? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!