Nagle przestałam słyszeć szelest trawy za mną. Odwróciłam się, aby sprawdzić, czy samica nadal była za moimi plecami. Moim oczom ukazała się mała dziewczynka, z równie zdezorientowanym spojrzeniem jak moje. To nadal była ta sama, biała wilczyca. Jej rana przeniosła się ze skrzydła na przedramię.
- Po co miałyśmy iść na tę łąkę? - zapytała.
- Rośnie tu aloes. Uśmierzy twój ból. - wyjaśniłam. - Występuje jeszcze w paru innych miejscach, jednak to było najbliżej.
Uśmiechnęłam się lekko do dziecka i przycupnęłam w trawie. Lekko kłujące liście aloesu leżały tuż przed moimi stopami. Zerwałam jeden i zbliżyłam się do rannej. Ta z zaciekawieniem spoglądała na moje czyny. Przyłożyłam więc roślinę do zakrwawionego miejsca, po czym związałam to lekko bandaną, którą miałam na dłoni.
- Rana powinna szybciej się zagoić. Ale lepiej by było, gdybyś nie zostawała sama. Jeśli chcesz, mogę zaprowadzić cię do swojego domu. - stwierdziłam, obejrzawszy dokładnie ranę dziewczynki. - Jest w lesie, który znajduje się po drugiej stronie łąki.
< Anaaa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!