Czy na świecie nigdzie nie ma spokoju? Nawet w bibliotece? Siedziałam spokojnie jak codziennie i czytała książkę. Najpierw jakieś strzały, hałas nie do zniesienia. Potem jakaś kobieta nie wiadomo skąd z szalejem w oczach rozwala wszystko a na dodatek zabija bibliotekarkę. Przez chwilę siedziałam jak sparaliżowana. Potem rzuciłam się w trapa do wyjścia. Ale ona była szybsza. Zablokowała mi drogę i zamachnęła się mieczem. Przerażona zrobiłam wielkie oczy i z wrzaskiem rzuciłam się na ziemię. Co do diabła to ma być? Z bronią na dziecko? Oczywiście nie uniknęłam ciosu do końca. Ostrze rozcięło mi ramię. Zaczęłam krzyczeć. Nim znów zaatakowała wstałam i pobiegłam między połamane regały. Myślałam sobie "Cicho, może mnie nie znajdzie" ale oczywiście zaczęła się czkawka.
-Hik!- mimowolnie wydobyło się z moich ust. Spojrzałam na ręce. Jeszcze nic się nie stało. -Hik!- powtórzyłam głośniej. "Dlaczego!? No dlaczego!?" Paznokcie u moich rąk wydłużyły się. Palce pokryły szczeciną. Niepewnie dotknęłam głowy. Namacałam rogi. Co tym razem? Właśnie przez takie akcje trafiłam na ulicę! Wyglądałam mniej więcej tak [patrz w bok].
(Dla ciekawskich- to bies) Skuliłam się niepewnie w kącie. Może mnie nie znajdzie? A jeżeli tak, no to może się wystraszy albo coś? Nie znam magii i tylko te przypadkowe przemiany dowodzą tego, że nie jestem normalna. Nawet przemiany wilk- człowiek nie kontroluję.
<Yuno? Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że ty zaczęłaś. Pomysła nie miałam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!