30 sie 2015

Od Newta

Postanowiłem zrobić sobie spacer poza tereny watahy, do Patelniaka. Pobiegłem więc przez las, następnie minąłem łąkę i mały stawik. Przebiegłem przez niego, był bardzo płytki. Wtedy zauważyłem stary dąb, oznaczający koniec terenów Watahy. Bez ani jednej sekundy wahania przebiegłem obok niego. Las ciągnął się w nieskończoność. Kiedy zobaczyłem jego końcówkę, nagle poczułem, że spada na mnie coś ciężkiego. Łapy ugięły się pode mną, przez co się wywaliłem. Zawarczałem, a po chwili okazało się, że ciężar, który spadł mi na kręgosłup się poruszał. Szybko wygramoliłem się spod cielska i obejrzałem. Leżała za mną biała wadera z czerwonymi elementami futra. W uszach i na ogonie miała mnóstwo igieł sosny.
-What the...-Zacząłem, lecz wadera w tym momencie podniosła się, otrzepała i zapytała:
-Gdzie idziesz?-Zamerdała ogonem.
-A to chyba nie twoja sprawa?-Zagrzmiałem.
-Noo...Tak trochę, bo należysz do Watahy i w ogóle. Chyba jesteś tu nowy, ale ja nowsza.-Zaśmiała się.
Przewróciłem oczami i odparłem:
-Ta, w sumie masz tam odrobinę racji. Ale to prywatne, ogay?
-Trudno. Mogę iść z tobą?-Zapytała.
-Wybacz, chciałbym, naprawdę, ale wilki, z którymi się spotkam, mogą być sceptyczni.-Odparłem i poszedłem dalej. Wiedziałem jednak, że to ten typ, co nie odpuszcza. Czułem jej wzrok na sobie. W końcu jednak przestałem o tym myśleć i pognałem do Patelniaka. Trafiłem do tej wiochy, w której mieści się jego chata w opuszczonym budynku. Wlazłem do jego lokalu, a na wejściu usłyszałem głos Minho:
-Siemka, Newt.-Przywitałem się ze wszystkimi i podszedłem do barku Patelniaka.
-Co dziś za chłam?-Zapytałem.
-Kanapka z psa-Zaśmiał się.
-Pytam poważnie-Spojrzałem na talerz Minho; Wysokiego, bardziej umięśnionego ode mnie szatyna. Jego talerz był pusty, jakby nie jadł od lat.
-Kotlet z ryżem-Powiedział i podał mi talerz z mięsem.
-Dzięki-Oblizałem się i wziąłem szklankę, którą napełniłem niebieskim napojem. Usiadłem obok Minho. Zacząłem zażerać się kotletem, czasem podjadając ryż. Czasem zagadywałem resztę wilków, gwar nie ustawał.
-Co zrobić, jeśli zmoknie ci telefon?-Zapytałem nagle. Minho, który pochodzenia jest Azjatą uniósł jedną brew niezauważalnie. Cała sala milczała, czekając na odpowiedź.
-Wsadź go do miski z ryżem, w nocy ryż zwabi azjatów, którzy go naprawią!-Dokończyłem, a cała sala się zaśmiała. Minho wstał, chciał mi przywalić z prawego sierpowego, ale zwinnie uniknąłem ciosu, cofając głowę. Sięgnąłem po niebieski napój, ale póki co nie piłem.
-Minho, ty to masz nerwy. Przecież żartuję, stary!-Minho uśmiechnął się i usiadł. Wziąłem spory łuk napoju.
-Co to?-Zapytałem. Napój był słodko-gorzki. Wziąłem następny łyk, a Winston zaśmiał się:
-Soma.-Natychmiast wyplułem napój.
-Co to, do purwy nędzy, jest soma?-Zapytał ktoś.
-Halucynogenny napój, na życzenie Minho-Zaśmiał się Patelniak.
-Ty, mały je...-Zacząłem przez śmiech, ale Patelniak odezwał się znów:
-Spokojnie, moja soma nie robi majaków.
 Westchnąłem z ulgą.
-Ale miałeś pietra!-Zawołał Minho.
-Chyba ty-Prychnąłem. Nagle do budynku weszła jakaś wilczyca.
-O, szukałam Cię-Odezwała się patrząc na mnie. To była tamta wadera.
-To twoja DZIEWCZYNA?-Zapytał Minho.
-Nie, nie znam jej!-Odparłem z wyrzutem.
-Ona chyba twierdzi inaczej.-Zaśmiał się Azjata. Złapałem go za obojczyk i zamachnąłem się na niego, ale on wyrwał się i odsunął na krześle kilka metrów.
-Stary, jak ja Cię nienawidzę.-Zaśmiałem się. Wtedy odezwała się wadera:


<Zan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!