- Springtrap to był taki animatronik. Sprężynowy. Strasznie
podziurawiony i podarty. Jego prawe ucho w dużej części zostało wyrwane,
jedynie kilka przewodów wytrzymało. Przez te jego dziury widać szczątki
Purple Guya, który został zmiażdzony przez jego popsute sprężynki.
Mówią, że wygląda bardzo przerażająco - powiedziała Amber - a ten jego
uśmiech...
- Co jest nie tak z jego uśmiechem? - zapytałem.
- Nie wnikaj. Nie chcesz wiedzieć.
Dobrze. Nie będę wnikał. Uśmiech to uśmiech. Może poczekać. Nie
ucieknie, dowiem się innym razem. Ale zapada już noc. Noc jest fajna,
ale niezbyt bezpieczna. Może wypadałoby odprowadzić waderę do jej
jaskini, czy gdzie tam mieszka. Byłoby niefajnie, gdyby coś się jej
stało. Nie że się o nią jakoś troszczę, czy coś.
- Panienko, robi się ciemno - powiedziałem. Rany, co ja ciągle z tą panienką?
- Widzę - chyba zauważyła moje powiątpiewające spojrzenie - Naprawdę, panie basiorze.
Panie basiorze? Czy ona sobie z mnie kpi? Jestem aż tak stary?
- Yhm, Panienko, ja mam imię. To że ci go nie powiedziałem, to jedna
sprawa. Druga, chyba nie posunełem się w latach na tyle, żebyś mówiła
do mnie "panie" - hyh. Aż się zgrzałem z tego oburzenia.
- Jakoś muszę do ciebie mówić.
- To mów Vinàja.
<Amber?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!