-Newt i nieznajoma siedzą se na krze. C.a.ł.u.j.ą. s.i.ę-Zaśpiewał Minho.
-ZAWRZYJ TWARZOSTAN, MINHO!-Zawarczałem.
-Bo co mi zrobisz? Może tak przyjacielski pojedynek? Tutaj, jako ludzie.-Zaproponował.
-Niech będzie. Przypominam, że to ludzkie, prawdziwe miasto, jest się tu PRAWDZIWYMI ludźmi, jasne?-Zmarszczyłem brwi.
-Tak, pamiętam-To mówiąc zmienił się w człowieka.
Był nieco wyższy ode mnie. Zmarszczyłem brwi i także zmieniłem się w człowieka.
-Bez broni, same ręce, zgoda?-Zapytałem.
-Tak, jasne-Odparł Minho. Ustawiliśmy się na dwóch końcach sali, chłopak zacisnął pięści, zrobiłem to samo. Pierwszy podbiegł do mnie napastnik, próbując jebnąć mnie w ramię lewym sierpowym. Złapałem jego pięść, a drugą ręką zadałem cios w brzuch. Zgiął się w pół, ale szybko się podniósł kopiąc mnie na wysokości twarzy, trafił w obojczyk, który strasznie zabolał. Ignorując ból złapałem jego nogę oburącz i wykręciłem ją tak, że Azjata się zachwiał i opadł na kolana, lecz znów się podniósł i walnął mnie pięścią w szczękę, która dziwnie mi przeskoczyła. Wadera wszystkiemu się przyglądała, nieco wystraszona. Ignorując ją oblizałem wargi i zadałem Minho mocny cios w szyję, a potem kolanem walnąłem go w brzuch. Zgiął się w pół i odwrócił ode mnie, a ja, niewiele myśląc kopnąłem go w zad.
<Zan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!