6 maj 2016

Od Tetsu

Podczas, gdy wszyscy z watahy cieszyli się prawie-że-weekendem, ja latałem od jaskini do jaskini szukając od dwóch godzin tej samej rzeczy. Tak się zagapiłem, że przypadkowo wpadłem na jakiegoś (swoją drogą, jakieś dwadzieścia centymetrów niższego) jegomościa. Machnął zawzięcie ogonem i burknął:
-Uważaj, jak łazisz.
-Wybacz!
-Phi. Debil-burknął.
-Kogo nazywasz debilem?!-Uniosłem się.
-Ciebie, a kogo innego?!
-Tylko debil umie rozpoznać debila!-Wykrzyknąłem. Kłótnię przerwała nam Uraza.
-Hej, co się dzieje?-Zdziwiła się.
-Ten pajac na mnie wpadł. To wszystko-wymruczał nieznajomy.
-Uspokójcie się. Swoją drogą, Ren, pomógłbyś mu może, co? Ma zrobić ciasta z bazylii dla Bahamuta, bo ma teraz specjalną dietę-poprosiła.
-Ehh, niech będzie-westchnął-Ren jestem.
-Tetsu.
-Chujowe imię.
-Tylko takie mam.
-Dobra, to gdzie ta bazylia?
-W Adefilion jest spoko sklep z takimi pierdołami. Cukier, sól i bazylia są mi potrzebne-wyjaśniłem.
-Okay.
Zmieniliśmy się w ludzkie formy. O dziwo, chłopak miał uszy i ogon. Był też dużo wyższy... Po krótkiej rozmowie okazał się być całkiem znośny. Stanąłem przed sklepem i wyjaśniłem:
-Potrwa to z pół godziny. Przejdź się, akurat powinienem wrócić. Kolejki są tu cholernie długie-wyjaśniłem.
-Luz.


<Ren?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!