Biegłem przed siebie, nie zważając na potworny ból, który sprawiały mi
rany na całym ciele. Byłem wykończony, wielo godzinną ucieczką. Odgłosy
pościgu ucichły, co oznaczało, że ich zgubiłem. Opadłem wyczerpany ma
miękką, zieloną trawę. Nagle ktoś rzucił się na mnie, przygniatając do
ziemi. W takim stanie nie mogłem się w żaden sposób obronić.
- Kim jesteś?! - warknęła nieznajoma wadera. - To jest teren Watahy Niebieskiej Zorzy!
Świetnie. Oni mnie nie zabili, to teraz zostanę zabity za wtargnięcie na
czyjeś tereny, tak? Zresztą, tak czy siak umrę, więc już mi wszystko
jedno. Wadera spojrzała na mnie.
- Idziesz ze mną do naszej Alfy! - rozkazała.
Posłusznie zacząłem iść, a raczej czołgać się za waderą. Po jakimś
czasie dotarliśmy na miejsce. Przywitała nas zielonooka wadera, która
była zapewne Alfą.
- Witaj Savey. Kto to? - zapytała, kierując swój wzrok na mnie.
- Nie wiem. Wtargnął na nasze tereny, ale nie sądzę by miał złe
zamiary. Nie mógłby nic zrobić, ze względu na jego stan... -
odpowiedziała.
Alfa zmierzyła mnie badawczym wzrokiem.
- Jak cię zwą? - zwróciła się do mnie.
- Shadow - odparłem krótko.
- A więc Shadow... Jeśli chcesz, pozwolę ci dołączyć do tej watahy. Co ty na to?
- Naprawdę? Jeżeli tylko mogę... - odpowiedziałem.
Po załatwieniu wszystkich potrzebnych rzeczy, stałem się pełnoprawnym
członkiem watahy. Uraza, bo tak nazywała się Alfa, poprosiła ciągle
nieznajomą mi waderę, by zaprowadziła mnie do medyka.
<Savey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!