Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego przekierowałam spojrzenie z niebieskich oczu Tomakiego na nocne niebo, upstrzone gwiazdami.
- Na początku mnie irytowałeś – powiedziałam cicho. – Ale teraz wiem, że lubię twoje towarzystwo.
Odwróciłam głowę, uśmiechając się do basiora. Ten odwzajemnił uśmiech. Naprawdę chętnie spędzałam z nim czas. Postanowiłam pokazać mu jedno z moich ulubionych miejsc. Niespodziewanie zerwałam się do biegu, po chwili zostawiając przyjaciela daleko w tyle. Nie stracił mnie jednak prędko z oczu, gdyż ścieżka, którą szliśmy, biegła prosto. Dopiero po kilku minutach dotarłam do rozstai, gdzie postanowiłam zaczekać na Tomakiego. Dołączył do mnie po około trzydziestu sekundach. Dalsza droga wśród zalanego srebrnymi promieniami księżyca lasu przebiegła w milczeniu.
Po dwudziestu minutach dotarliśmy na skarpę, z której rozciągał się widok na rzekę, las i błyszczące morze. Nocnego nieba nie zasłaniało tu ani jedno drzewo, stwarzając doskonałe warunki do oglądania gwiazd. Usiadłam na trawie, obok mnie zrobił to samo Tomaki.
- Pięknie tu, prawda? – powiedziałam, wpatrując się w niewielkie świecące punkciki, będące w rzeczywistości olbrzymimi gazowymi kulami.
- Masz rację – odrzekł Tomaki, błądząc wzrokiem po różnych gwiazdozbiorach: Wielkiej i Małej Niedźwiedzicy, Delfina, Kasjopei, Strzały, Ryb, Trójkąta. Jaka szkoda, że nie było widać stąd jednej z moich ulubionych konstelacji, którą zaobserwowałam podczas podróży na „Strzale” – mianowicie, Feniks. Wróciłam wspomnieniami do kilku miesięcy wstecz, kiedy to podróżowaliśmy za statkiem Magellana. To była niezapomniana podróż.
<Tomaki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!