8 maj 2016

Od Bandery cd Amor

Amortencja zabrała się za mycie pokładu z takim zapałem, że nawet nie zauważyła, iż „Srebrna Strzała” odbiła od brzegu i zaczęła rejs ku Smoczej Opoce. Ja tymczasem wraz z April zabrałyśmy się za zszywanie zapasowych żagli. Po około pół godzinie moja przyjaciółka przerwała pracę i zabrała się za przygotowanie kajut dla mnie i Amor. Złotowłosa wadera wkrótce do mnie dołączyła. Przyjrzałam się efektom jej pracy. Pokład lśnił jak jeszcze nigdy dotąd. Pokiwałam głową z uznaniem. - Pomóc ci? – zapytała znajoma. - Nie trzeba – stwierdziłam, gdyż w zasadzie zostało mi już niedużo pracy w porównaniu z tym, co było na samym początku. Amortencja jednak nie dała się przekonać, więc chwyciła igłę i zabrała się za zszywanie. Praca, poprzetykana wymianami zdań i przedstawieniem wszystkich wokoło, zleciała nam bardzo szybko. Gdy skończyłyśmy z żaglami, zabrałyśmy się w trójkę (razem z April) za robienie przekąsek. Kolejnym punktem programu było przygotowanie się do przyjęcia (u mnie zmienienie chustki z czerwonej na niebieską). Na czas przyjęcia okręt zacumowano w zacisznej zatoce. W kilku miejscach zawieszono latarnie, dające złote, ciepłe światło. Stolik z jedzeniem postawiono blisko rufy. Miałyśmy z Amortencją wychodzić z kajuty, kiedy zatrzymałam ją w drzwiach. - Czy na pewno chcesz tam iść? – zapytałam. - No co sem nie będę jak sem mogem – odparła ze śmiechem dziewczyna. - Skoro tak… Główny pokład, chyba wiesz, jak tam trafić? - Oczywiście. A ty nie idziesz? - Zaraz przyjdę. Muszę tylko coś zrobić. Amor wzruszyła ramionami, a potem wyszła z pomieszczenia i wspięła się po schodkach na górę. Zza sąsiednich drzwi wyjrzała April i przywołała mnie ruchem ręki. Kiedy zamknęłyśmy się w kajucie, wręczyła mi naszyjnik. Drugi niemal identyczny trzymała w łapie. Już wcześniej pokazała mi jego działanie, toteż bez wahania założyłam ozdobę na szyję. Efekt taki, jakiego się spodziewałam – przemieniłam się w człowieka. Miałam na sobie ni to koszulę, ni tunikę, spiętą paskiem, czarne spodnie i wysokie, skórzane buty. Do tego oczywiście chustka. April miała na sobie podobny strój. - Amortnecja się ładnie wystroiła na zwykłe przyjęcie – stwierdziłam, przeglądając się w lustrze. - Ty mi lepiej powiedz, czy ona w ogóle zauważyła, że zaczęliśmy płynąć? – odparła moja przyjaciółka. Obie wybuchłyśmy śmiechem i wyszłyśmy na pokład. Amor już czekała na nas. - Zaraz, zaraz – mruknęła na mój widok. – Mówiłaś, że nie potrafisz zmieniać się w człowieka. - Bo to prawda. Użyłam tego. – Pokazałam dziewczynie naszyjnik. – April, wzięłaś gitarę? Przyjaciółka uniosła futerały z gitarą i skrzypcami, które dotąd leżały bezpiecznie pod stolikiem z przekąskami. Uśmiechnęłam się. April odłożyła swój instrument w bezpieczne miejsce, a potem wszystkie trzy oparłyśmy się o burtę. Stuknęłam kilka razy nogą, a potem zaczęłam grać. Po chwili do dźwięków skrzypiec dołączył się chór marynarskich głosów. A piosenką był klasycznie „Drunken Sailor”. Moja przyjaciółka, kiedy dotarliśmy do fragmentu “put him in the bed with the captains daughter”, przewróciła oczami z uśmiechem i mruknęła coś w stylu “nie życzę sobie”. - Możesz tańczyć – powiedziałam, odwracając się do Amortencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!