Przechadzałam się po śniegu, który niegdyś był piaskiem. Słyszałam głośny szum morza. Wszyscy, którzy mnie dziś napotkali, twierdzili, że jestem jakaś nieobecna. Przytakiwałam im jedynie i szłam dalej przed siebie. Szłam, bez wyraźnego celu. Od tak, naszedł mnie kaprys. Dziś mija druga rocznica od tego, gdy uciekłam od Tanatosa i Psyche. Gdy tylko o nich myślałam, nachodziły mnie nieprzyjemne skurcze, nudności i bóle głowy. Nie sądziłam, że ktokolwiek potrafi aż tak zepsuć psychikę. Moje futro lekko powiewało na silnym wietrze, bijącym od falującej, słonej wody. Myśl o tym, że oni nadal żyją, napawała mnie przerażeniem. Każdy ma jakieś lęki. Ja mam aż trzy. Arachnofobia, zrodzona przez matkę, brontofobia - przez ojca i strach przez nimi. Wzdrygnęłam się lekko i starałam się szukać wspomnień, które choć trochę rozjaśniałyby mrok w moim umyśle. Wszystkie wspomnienia, które były wesołe, narodziły się w trakcie pobytu w watasze Niebieskiej Zorzy. Moje rozmyślania zakończyły czyjeś kroki. Zapewne za mną.
<Ktooś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!