Rozejrzałam się. Moją uwagę przykuło lapisowe światło, które pojawiło się nad niedalekim wzgórzem. Wychyliłam się mocno poza skarpę, sprawiając, że luźniejsze kamyki się od niej odczepiły i spadły z cichym trzaskiem. To potwierdzało, że trochę niżej był kolejny, większy głaz. Zeskoczyłam z klifu i wylądowałam tam, gdzie chciałam.
-Miu! - usłyszałam krzyk Jeff'a.
-Żyję, spokojnie! - odkrzyknęłam.
-Gdzie cię wywiało?
-No.. Pod tobą, jakkolwiek to brzmi.
Ponownie zaczęłam się rozglądać. Byłam już blisko normalnego poziomu, jednak nadal na jakiejś wysokości. Z głośnym westchnieniem zeskoczyłam z kolejnego głazu, wprost na zażółconą, uschniętą trawę. Towarzyszył temu cichy trzask.
-Kur.. - mruknęłam, nabierając powietrza.
-Miu, ty dałnie.. - zabrzmiał za mną głos blondyna.
-Wiem, że nie jestem zbyt inteligentna, ale wolę uzasadnione przezwiska. - burknęłam. Jeff pobłażliwie westchnął i pokazał mi kamienie, które wystawały idealnie tak, żeby można było po nich przejść. - Och..
Parę razy zamaszyście poruszałam stopą, aby ponownie wydała z siebie ciche "klik".
-Miu..
-Hmm?
-Twoja noga jest opętana.
-W takim samym stopniu jak cała moja niedojebana osoba. - odparłam z promiennym uśmiechem. Usłyszałam pożądany dźwięk i cały ból ustał.
-To gdzie?
-W stronę światła.. - zanuciłam i chwyciłam Jeff'a za nadgarstek, ciągnąc go za sobą w stronę ciemnoniebieskiego promienia.
<Jeff? Miu wzięło na robienie z siebie downa (w sumie jak zawsze, ale ćśśś xp)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!