Nadal zdziwiona wpatrywałam się w kwiat, który na moich oczach "pochłonął" źdźbło trawy.
- Morderca.. - mruknęłam cicho, sama do siebie. Oczywiście miałam na myśli jasną roślinę.
- Huh... Lepiej go nie tykać. Niesamowity... - usłyszałam głos Dantego. Jednak zbliżyłam dłoń do rośliny, z zaciekawieniem obserwując to, co się działo. Poczułam przyjemne ciepło na ręce. Kwiat poruszył się, jakby smagany wiatrem. Jednak przed nim chroniły go inne rośliny oraz kamienie.
- Hmm.. Nic się nie dzieje.. - powiedziałam zaskoczona. - Być może temu, bo moim żywiołem jest światło. - ponownie się odezwałam, jednak ciszej. Przełamałam się i dotknęłam jaśniejącego płatka. Jedynym, co poczułam, było mocne mrowienie. Oraz ciepło, przenikające mnie od stóp do głów. Zdjęłam szal, czując rumieńce na policzkach.
- Tak ci ciepło? - zapytał zdziwiony mężczyzna. Spojrzałam na niego i przytaknęłam. Uklękłam przy roślinie, nadal zastanawiając się nad tym, czemu trawa została wchłonięta, a mi jedynie zrobiło się ciepło.
- Może ten kwiat działa jakoś inaczej na rośliny niż na ludzi? - rzekłam, chwilę potem westchnęłam. - Ale nie czas się nad tym głowić. Najwyższa pora wracać.
Uśmiechnęłam się do DT i wstałam, strzepując brud z kolan.
< Dante? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!