Walczyłem dalej i czułem dodatkową siłę wiedząc, że to właśnie te wilki
zabiły moją rodzinę. Nie mogliśmy przegrać, nie mogliśmy. Przeganiałem
stamtąd lub zabijałem wrogów, ale ich dalej było wielu. Trudno, muszę
dać radę. Wreszcie zaatakowałem ich alfę. On od razu uderzył mnie w bok
tak mocno, że poleciałem w tył kilka metrów, ale szybko się podniosłem i
znów ruszyłem do ataku. Był o wiele większy i silniejszy, ale mimo to
walczyłem. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jaki jestem głupi. Cóż,
może wygramy. Walczyliśmy ze sobą już dłuższy czas a w tym czasie wrogów
było coraz mniej. Byłem cały ranny. Skoczyłem na wilka i wgryzłem się w
jego kark, przy tym podpalając go. On zawył z bólu i zrzucił mnie na
ziemię. Potem przez chwilę leżałem z zamkniętymi oczami, czując się zbyt
słaby, żeby je otworzyć, a potem... Zobaczyłem tylko wielkie, ostre kły
wroga. Poczułem wielki ból, lecz nie wiedziałem, co mi się stało.
Bolało mnie wszystko, więc trudno było się domyślić. Później znów
otworzyłem oczy. Alfa wrogów leżał na ziemi, nieżywy. Padł przez rany. A
więc udało się. Przeżyłem walkę. Ale co z Ejme? Musiałem się
dowiedzieć. Spróbowałem się podnieść, ale chwilę po tym padłem. Wtedy
się zorientowałem, że leżę w kałuży krwi. Ale musiałem dowiedzieć się,
co z Ejme. Musiałem. Tym razem udało mi się trochę podnieść, ale kiedy
ją zobaczyłem, prawie się tam doczołgałem. Za mną był ślad krwi. Nie
zwracałem na to uwagi.
- Udało nam się. - szepnąłem.
< Ejme? Reakcja? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!