Spojrzałem się na dziewczynę, przelatując ją wzrokiem (hueheheeh) i oparłem się o krawędź jaskini.
-Jakiś klub, potańczyć, popić, rozerwać się. Sam wieki tam nie byłem, to mam okazję. - Chwyciłem się lekko za rękę, która zaczęła delikatnie szczypać.
-Okeeej. Mam nadzieję, że umiesz tańczyć. - Zaśmiała się i narzuciła na siebie płaszcz.
-Jaa? Pewnie. Będę królem parkietu nanananaana. - Skinieniem głowy potwierdziłem swą głupotę.
-Mam się bać? Ograniczę Ci dostęp do alkoholu. - Elizabeth wyminęła mnie. Odwróciłem się i prawie na nią wpadłem, gdyż zatrzymała się i czekała na mnie. Natychmiast się zatrzymałem, jednak utraciłem równowagę. Zachwiałem się w stronę dziewczyny. Ruchem rąk opanowałem sytuację. Jakby niby nic pojawiłem się u boku Eli.
Idąc przez las błądziłem myślami. Zastanawiałem się ile wydam kasy, czy może kogoś poznam... i czy nie zrobię z siebie idioty w oczach Elizabeth. Patrząc w bok i obliczając to i tamto nagle uderzyłem w znak drogowy. Odchyliłem się do tyłu i odruchowo dotknąłem swojego czoła i nosa. Beth zaczęła się śmiać. Przysłaniając większość twarzy spojrzałem na nią z żalem. Ona zaś złapała się za brzuch i zaczęła głośniej parskać śmiechem.
-To w cale nie śmieszne. Cholernie boooli... - Sapnąłem masując czoło.
-Jak to nie...? - Przestała. W końcu! Chociaż.. wciąż było widać u niej śmiech, który powstrzymywała. - Pokaż to nieszczęśniku. Ślepy jesteś czy co, że znaku nie widziałeś?
-No eee yyy... - Zająknąłem się. Zsunąłem dłonie z mojej twarzy.
__________________________
Eli? xDDDDD Znak drogowy tutututu jest niebezpieczny tututut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!