Po wypiciu herbaty i krótkiej rozmowie z DT, postanowiłam nie nadużywać jego gościnności.
-Dziękuję za gościnę, jednak nie chcę cię zmuszać do mojego towarzystwa. - powiedziałam w końcu, żegnając się z gospodarzem. Przed wyjściem założyłam kozaki, które pod wpływem ciepła zdążyły już wyschnąć i wyszłam z drewnianego domku, który nadal zaskakiwał swoim przytulnym umeblowaniem. Noc zrobiła się jeszcze chłodniejsza. Poprawiłam szal, aby zakrywał mój zaczerwieniony od zimna nos i włożyłam ręce do kieszeni. Twardy śnieg głucho trzeszczał pod moimi stopami, wydając z siebie odgłosy, które były o wiele bardziej słyszalne w nocy, niż za dnia. Nie chciałam jednak wracać do jaskini, w której zapewne panował jeszcze większy chłód. Poszłam więc nad rzekę, zakończoną wodospadem. Woda była zamarznięta, a przez to, że brakowało światła, w lodzie pięknie odbijały się gwiazdy. Przymknęłam oczy i pomyślałam o ognisku. Moja dłoń natychmiast zajarzyła się na złoto. Przyłożyłam ją do śniegu, roztapiając go, a jednocześnie ocieplając i osuszając ziemię. Usiadłam w tym miejscu i zaczęłam oglądać niezwykłe konstelacje. Wataha była o tyle niezwykłym miejscem, że były tu gwiazdozbiory, które w żadnym innym miejscu nie leżałyby obok siebie.
< DT? Retrospekcja? ;D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!