Przechyliłam lekko głowę, nie mogąc rozpoznać postaci siedzącej na ławce. Cholerne mroczki przed oczami! - pomyślałam, przecierając je.
- Ano, witaj, Jeff-kun. - odpowiedziałam, odzyskawszy ostrość widzenia. Zignorowałam ranę na wewnętrznej stronie dłoni i przeskoczyłam przez ławeczkę, na której siedział mój niedoszły mąż. Stanęłam na żwirowej dróżce, odwracając się w stronę chłopaka. - Jak ci mija życie?
- Znośnie. A tobie, panno Niezdecydowana?
- Huh? Skąd takie przezwisko?
- Odchodzisz, wracasz.. Co będzie następne? - zapytał. Skrzywiłam się lekko, jednak nie dałam tego po sobie poznać.
- Zapomniałam, że dla was był to tydzień.. - powiedziałam cicho, spuszczając głowę w dół. Blondyn zmarszczył brwi.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nic ważnego. W każdym razie jesteś w trójcy osób, za którymi tęskniłam najbardziej. - odparłam wymijająco, przyglądając się niebu.
< Jeff? :') >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!