Siedziałam na pięknej plaży w postaci człowieka. Patrzyłam daleko przed siebie. Panowała tu cisza, którą przerwało rżenie...? Wstałam i ruszyłam w kierunku odgłosu. Dotarłam do jakiś krzaków. Zza nich wybiegł koń?! Tarantowaty ogier...jednym słowem cudo...wyglądał tak:
Brykał i stawał dęba. Podchodziłam do niego powoli mówiąc:
-Spokojnie mały, spokojnie...
W końcu się uspokoił. Niespodziewanie usłyszałam kroki. Koń się przestraszył i znów zaczął stawać dęba oraz brykać.
<Aron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!