-Przepraszam. To moja wina-Łzy zapiekły mnie w oczy, jednak w końcu się cofnęły.
-To nie twoja wina!-Zawołała ze łzami w oczach.
-To moja wina, że jestem takim krótasem, że nie umiem tego przezwyciężyć.-Jęknąłem.
-Nie twoja wina, debilu!-Wrzasnęła. W pewnym momencie coś w krzakach za mną się poruszyło. Szybko się odwróciłem. Zauważyłem tylko jakiegoś wilka. Miał w łapie pistolet.
-Zan idzie ze mną.-Zbliżył się do Zan.-Potrzebujemy jej do wyścigów.
-Nigdzie się nie wybieram-Rzuciła wadera. Wilk zawarczał i walnął mnie w głowę pistoletem. Przewróciłem się, a wilk, drwiącym głosem odezwał się:
-Ooooo, nasz blondasek chyba się przewróóóócił!-Zaśmiał się. Zawarczałem.
-Nigdy.Nie nazywaj mnie. Blondaskiem!-Zagrzmiałem.
-A jak mam Cię nazywać? Może dziubek, albo słodziaczek?-Wymawiając zdrobnienia wysunął szczękę. Złapałem go za brodę i wywarczałem:
-Poparzeniec zupełnie wystarczy.
-A co, masz na imię POPARZENIEC?-Zaśmiał się i znów walnął mnie pistoletem. Zignorowałem to, po czym odparłem:
-Mam na imię NEWT. Ale jestem poparzeńcem.-To mówiąc wyrwałem mu pistolet z łapy i zacząłem strzelać mu pod nogi.
-Tańcz, jebany sztamaku!-Zaśmiałem się. Znów zaczynałem szaleć i chciałem strzelić w łeb wilka, ale on uciekł. Bez swej woli podszedłem do Zan i przewróciłem ją. Przyłożyłem jej pistolet to brody, a ta się rozpłakała. Wtedy puściłem pistolet i upadłem na ziemię. Szybko wstałem, ale Zan stanęła naprzeciw mnie trzymając pistolet.
-Już okay?-Wyszeptała, ale nie odpowiedziałem.
-Zan, mam prośbę.
-Tak?-Wychlipała.
-Zabij mnie. Teraz.
-Słucham?
-Zabij mnie.
-Nie! Nie ma mowy!
-Zabij mnie, jeśli kiedykolwiek byłaś moją przyjaciółką.
<Zan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!