Prychnęłam i poszłam do swej jaskini. Na wejściu chwilę pogadałam z Newtem i Blancą o jednorożcach i trawie, aż w końcu wlazłam do jaskini, w której mieszkam. Położyłam się na sporym, mniej więcej trzymetrowym głazie. Moje powieki były cholernie ciężkie. Chwilę walczyłam z falą senności, aż w końcu zamknęłam oczy. Ciepły głaz wydawał się być najlepszą możliwą poduszką. Gwizd wiatru, śpiew ptaków i szelest liści nie ułatwiał mi zbytnio prób ucięcia sobie drzemki. Przewracałam się chwilę z boku na bok. W końcu znalazłam sobie wygodną pozę do snu. W tym momencie usłyszałam kroki, ktoś wszedł mi do jaskini.
<Dijstra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!