- Okej, niech Ci będzie, Machaczu Majonezu. - odparłem i przygotowałem się do pozycji rozpoczynającej wyścig. Machacz uczyniła to samo i... Na trzy zaczęliśmy biec. Woah, ona nie była aż taka wolna! Cały czas prowadziłem, ale pod metą zmęczyłem się, a wtedy ONA mnie wyprzedziła i wygrała. Spryciula jedna.
- Noo, jednak się myliłem, zwracam honor. - powiedziałem kłaniając się przed nią.
<Machacz Majonezu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!