4 mar 2016

Od Moon do Nifenye

Bezgwiezdna noc spowiła świat w ciemności, jedynie idealne koło, mój imiennik rzucał lekki blask na okolicę. Ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi, bo musiałam coś zrobić. Coś bardzo ważnego i ten, którego prowadziłam powierzył mi pewne dość trudne zadanie- odnalezienie Nifenye. Miał dla niej jakiś list, czy inne wsio, od jakiegoś chłopaczka. Eh... Oby tylko mi się tam nie rozkleiła, bo w takich sytuacjach nigdy nie wiem co mam zrobić. I nareszcie znalazłam ją... To znaczy tak średnio, bo sama na mnie wpadła. Bez słowa złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam w bardziej... ustronne miejsce. Maleńka grota chyba nadawała się idealnie na rozmowy w cztery lub sześć oczu. Przycupnęłam na skale, tuż obok roztrzęsionej dziewczyny, która pewnie nie wiedziała co się aktualnie działo. Demon stał przed nami obiema, trzymając w ręku połyskujący papier. Podał go tej ze złamanym serduszkiem, a ona wzdrygnęła się i upuściła zwój. Podniosłam go, uważnie studiując każdy szczegół. Pieczęć... Dwa skrzydła- anielskie i smocze- przebite strzałą. Złamałam ją, rozwijając rulonik. Runy. Czerwone jak krew. Rozmazane w kilku miejscach... Czyżby ktoś płakał, gdy to pisał?
- Czytaj.- mruknęłam, do wielkiego stwora
- Jak Pani sobie życzy.- odparł spokojnie i odebrał mi korespondencję
Nif, zadziwiając mnie, złapała się mojego ramienia, lekko się trzęsąc, jednak wsłuchując w słowa wypowiadane basowym, mocnym głosem.
Najdroższa Nifenye. W liście tym pragnę wyznać wszystko to, co działo się w moim sercu, ale też podać powód mojego zniknięcia. Wiedz, że zrobiłem to po to, by Cię ochronić i zapewnić nietykalność ze strony moich pobratymców. Otóż rankiem, gdy szedłem do Ciebie z zamiarem wyznania uczuć- pojmano mnie i zaprowadzono przed sąd. Wyrok był łagodny, nie skazano mnie na śmierć, jednak uczyniono coś o wiele gorszego... Wysłano mnie na front, na drugi koniec świata, tylko po to, bym nie wrócił do miłości mego życia. Piszę to wszystko szybko, może niezbyt starannie, bowiem w każdej chwili ktoś może wejść do namiotu, odebrać list, a wtedy... byłby po prostu koniec. Wszystkiego. Wybacz, jeśli Nignantus robiłby przerwy w czytaniu, to jedynie moja wina. Jednak przejdźmy do sedna. Tak, zakochałem się w Tobie, szaleję nie mogąc dotknąć Twej jedwabnej skóry. Stałaś się dla mnie najlepszym z narkotyków, uzależniłem się, tak po prostu. Chciałbym, byś siedziała teraz ze mną, choć śpiwór jest niewygodny, użyczyłbym Ci swoich kolan, obejmując lekko w talii, napawając się bliskością. Tamtego dnia... Miałem w zamiarach poproszenie o to, byś spędziła ze mną te lata, które zostały i mi, i Tobie do przeżycia. A teraz... Teraz po prostu przepraszam, że nie dałem rady, że udało im się rozdzielić naszą dwójkę. Przepraszam za smutek, za przelane łzy- za wszystko, co złe i co miało źródło w mojej osobie. Lecz wiedz, że kiedyś wynagrodzę to wszystko. Powrócę, choćby Twe serce szeptało imię już nie moje, a innego, godnego go mężczyzny. Choćby świat miał się zawalić- wrócę. Może na chwilkę, może na dłużej. Tylko po to, by znów Cię ujrzeć, usłyszeć ten delikatny, pełen uczuć głos, melodyjny chichot, śmiech... Popatrzeć w te wiecznie smutne, ale jakże piękne oczy. Nie wiem czy rozpoznasz to, czym stanę się podczas naszej rozłąki, czy odrzucisz mnie, czy zaakceptujesz... To nie będzie miało znaczenia... Po prostu będę szczęśliwy, mogąc ponownie ujrzeć moją pierwszą, a jednocześnie jedyną miłość. Kobietę, która podarowała mi życie, obudziła zupełnie nowe uczucia, emocje, pokazała, że świat nie jest tak do końca zły. I proszę... Nie odrzucaj innych, na nowo ułóż sobie życie, ale nie zapomnij o mnie. Zamknij mnie w szufladce, gdzieś na końcu Twej pamięci. Chłopca, któremu pokazałaś co naprawdę znaczy słowo "kochać". Na zawsze Twoj Hae.
Zacisnęłam usta, by sama się nie popłakać i spojrzałam na dziewczynę.

<Nifenye?>

2 komentarze:

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!