Spojrzałam na mamę... Ale... Zakładam się, że jak będzie miała własne szczenięta to ja tylko będę ciężarem... Westchnęłam cicho i popatrzyłam na ziemię. Usiadłam. Popatrzyłam na łapy. Na jednej miałam krew. Ale skąd? Zresztą...nieważne...
-Mamo muszę gdzieś na chwilę iść...
-Gdzie?-zapytała.
-Zaraz wracam.
I wybiegałam z jaskini. Pobiegłam nad jeziorko umyć krew. Pewnie jakby mama zauważyła od razu byłoby przesłuchanie...po chwili byłam na miejscu. Włożyłam łapę to wody. Nagle straciłam równowagę i wpadłam do niej. Nie była za ciepła. Wyszłam z niej. Kichnęłam. Byłam cała mokra. Wróciłam do jaskini. Mama na mnie spojrzała.
-Już jestem-szepnęłam.
<Mamo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!