Wale to, jak mnie będzie nazywał. Mogę być kaczką, małpą, kamykiem lub
serowym batonem. Tak czy siak, przy odrobinie szczęścia więcej go nie
spotkam.
- Aha... Ja też mam cię jakoś ochrzcić?- zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Jeśli chcesz!
- Mianuję cię...- tu następuje dramatyczna pauza.
Usiłowałam wymyślić jakaś kreatywną, a zarazem zabawną ksywkę. Jednak
jedynym słowem, które przychodziło mi do głowy brzmiało Marco... Przed
oczami miałam małego chłopca, który bawi się klockami. Potrząsnęłam
głową. Mój wzrok powędrował na Roy'a...
- Muszę iść...- wyszeptałam, ale nie ruszyłam się z miejsca.
Roy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!