Przechadzałem się po plaży. Nagle zauważyłem Lily uspakajającą pięknego
ogiera. Na mój widok koń ponownie zaczął stawać dęba. Podszedłem
spokojnie do niego.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku. Jestem przyjacielem, nie wrogiem
- powiedziałem spokojnie i cicho, patrząc w oczy wierzchowca.
Ten zaś niemalże natychmiast się uspokoił.
- Nie wiedziałam, że masz taką smykałkę do koni - zaśmiała się Lily.
- Ja też nie wiedziałem - odparłem, również ze śmiechem.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!