Chłopak mnie nie słuchał i wybiegł z mieszkania. Bez zastanawiania się pobiegłam za nim. Miałam jednak trochę przeszkód. Na początku musiałam znaleźć klucze, bo jak ktoś by się tu włamał to źle by ze mną było... Gdy w końcu udało mi się zamknąć mieszkanie, szybko pobiegłam do windy. Chwilę czekałam aż będę mogła do niej wsiąść. Było już okropnie późno, więc w środku nie było nikogo poza mną. Jechałam chwilę na dół. W tle leciała spokojna muzyczka. Strasznie mnie ona denerwowała, ponieważ ja nie byłam wcale spokojna! Znajdowałam się już na polu. Rozglądałam się na wszystkie strony. Zaczęłam biec w stronę parku, w którym już pare razy byliśmy. Nie było tam jednak po nim ani śladu. Po chwili zobaczyłam w oddali piękną łąkę pokrytą śniegiem. Znałam już trochę Neptuna i byłam pewna, że go tam znajdę. Biegłam ile sił w nogach. Było strasznie zimno, ale wogóle się tym nie przejmowałam. Gdy dotarłam na miejsce padłam z przemarznięcia. Szybko się jednak podniosłam. Szukałam go bardzo długo. Po dłuższym czasie straciłam nadzieję.
- Neptun! Gdzie jesteś?! - wołałam na cały głos.
Zaczęłam płakać. Byłam bardzo smutna. Nagle ujrzałam postać siedzącą przy stawie. To był Napi!
- Neptun!!! - krzyknęłam.
On jednak mnie nie usłyszał Podeszłam w jego stronę.
- Cześć. To ja - rzekłam stojąc za nim.
< Neptun? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!