- Kathe, spokojnie! - zawołałem. - Jeszcze bardziej uszkodzisz łapę.
Wadera zatrzymała się w półkroku i przepraszająco się uśmiechnęła. Podszedłem do wilczycy i chwyciłem ją delikatnie za ranną kończynę. Katherine cicho syknęła, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że trzeba z nią iść do lekarza.
- Dasz radę iść? - zapytałem.
- Oczywiście. - potwierdziła. Wystarczyło, że stawiła krok złamaną łapą, a wydała z siebie cichy jęk. Nie zważając na otwartą ranę na ramieniu, wziąłem mniejszą od siebie wilczycę na kark.
- Teraz musisz się mocno trzymać. Będę biegł. - zakomunikowałem.
< Katherine? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!