14 wrz 2015

Od Zera BlackFire CD Avy

Przyjrzałem się Avie. Co teraz?- padło pytanie. Nie wiedziałem. Pierwszy raz nie wiedziałem, co można było zrobić, jak urozmaicić czas. Zatrzymałem się przy koniu, nadal lustrując kobietę wzrokiem. Plama na jej bluzce szybko powiększała swoje rozmiary. Zbliżyłem się do dziewczyny, tym razem naruszając jej przestrzeń osobistą i delikatnie podwinąłem rękaw jej bluzki, odsłaniając ranę w pełnej okazałości.
- Ava...- szepnąłem- Musisz iść z tym do Te...
- Ale po co?- odparła pogodnie- Przecież to... nic.
Pokręciłem przecząco głową, robiąc poważną minę.
- To coś, przez co możesz się wykrwawić.- odpowiedziałem- Jeśli nie chcesz iść do Tenebris, to sam jakoś to opatrzę.
- Ale...
- Ava!- warknąłem- Nie umrzesz przez moją głupotę, rozumiesz? Nie wybaczyłbym sobie, gdybym musiał zakopywać to, co zostałoby po tobie... Już teraz żałuję, że cię w to wplątałem. I cicho, idziemy.
Wziąłem drobną dziewczynę na ręce. O dziwo nie spotkały mnie żadne sprzeciwy z jej strony.
~~Bardzo długa droga do jaskini Zero minęła w spokoju~~
Na całe szczęście w jaskini nie było żadnych zbędnych person, co tylko zapobiegło powstawaniu plotek. Przeszedłem do jej najbardziej odległej części, w której jakiś czas temu urządziłem swój pokój. Dopiero po wejściu do pomieszczenia, z delikatnością postawiłem damę na podłożu wyściełanym różnymi dywanami i dywanikami.
- Siadaj, tam gdzieś powinno być krzesło. No i możesz zająć łóżko, nie obrażę się.- mruknąłem
Podszedłem do jedynej szafy i otworzyłem ją. Zacząłem przesuwać przeróżne fiolki, pudełeczka, zawiniątka i inne tego typu rzeczy. Nareszcie znalazłem. Wyjąłem szkatułkę z resztkami medykamentów, które zostały mi jeszcze z czasów, kiedy mieszkałem w mieście. Nie były to jakieś wyszukane specyfiki, a jedynie mieszanki leków, maści i syropy, czy też kawałki białego materiału. Kucnąłem obok siedzącej.
- Będzie bolało jeszcze gorzej, niż teraz.- ostrzegłem- Ale przynajmniej szybko się zagoi.
Najpierw obmyłem ranę, a potem po kolei nakładałem maści. Czerwona, biała, niebieska... Mieszanka nałożona na wyrwę w ciele zaczęła przybierać czarno-purpurową barwę. Dobrze, odkaża się z tego paskudztwa- pomyślałem. Dziewczyna wydała z siebie jęk podobny do tego, który wydaje konające zwierzę. Zareagowałem odruchowo, jakoby instynktownie. Dotknąłem swoimi ustami ust jasnowłosej. Przestała wydzierać się w niebogłosy. Odsunąłem się od jej twarzy i szybko, nawet fachowo wykonałem opatrunek elastycznym bandażem.
- Przepraszam... Nie powinienem.- mruknąłem, wbijając wzrok w zabandażowaną ranę- Ale inaczej nie przestałabyś się wydzierać.

<Ava? Huh... Buzi było ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!