Daniel był naprawdę miłym basiorem. No i doszłam do wniosku, że dobrze czuje się w ludzkiej skórze, nie to co reszta watahy. W końcu ktoś, kto prawie cały czas jest człowiekiem- przeszło mi przez myśl. Nie musiało to być prawdą, w końcu to były jedynie moje przemyślenia i wnioski wyciągnięte z obserwacji. Powoli przestawałam śmiać się, Czarnowłosy też stopniowo uspokajał się. Zabraliśmy się do jedzenia. Starannie oddzielałam małże od skorup (choć powinno się je "spijać" z niej), a dopiero potem jadłam. Miały nieco cierpkawy smak, jednak tak dla mnie smakowały każde istoty żywe- cierpkie, trochę niesmaczne. Jednak taki los wegetarianki. Za to potrawka warzywna była przepyszna. Dodali do niej mnóstwo przypraw, stąd jej nietypowa barwa oraz woń. Swój posiłek zjadłam szybko, jak na ironię Daniel skończył jeść w tym samym momencie co ja.
- I co, dobre?- zapytał ze zduszonym śmiechem
- A wiesz, że takie nawet, nawet?- odpowiedziałam równie wesołym tonem
- Serio? Ale małże są takie glutowate!
- No to to prawda.
Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszły dwie kelnerki. Jedna z nich zabrała talerze oraz sztućce, zaś druga zajęła się wypisywaniem rachunku.
- Zapłaci pan przy kasie.- powiedziała ponurym tonem
Daniel pokiwał głową. Przeprosił mnie (nawet nie wiem za co) i poszedł zapłacić. Ja w tym czasie zabrałam swoje rzeczy, bo Dan nie miał nic, co trzeba by wziąć do rąk. W tym czasie chłopak zdążył wrócić. Wyszliśmy z lokalu.
- To gdzie teraz idziemy?- zapytałam z uśmiechem
<Daniel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!