-no to masz babo placek- szepnąłem do siebie zakrywając pysk przed
nadchodzącym dymem. Pobiegłem za Urazą, chyba znała drogę ucieczki,
pobiegliśmy przez całą płonącą łąkę i dotarliśmy na główny dziedziniec
watahy, dyszeliśmy ale nie ze zmęczenia, tylko z ulgi.
-no i co teraz? mudlmy się o deszcz.
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!