19 wrz 2015

Od Blanci CD Newt'a

Zaniemówiłam. Otwierałam i zamykałam na zmianę mój pysk. Musiałam wyglądać jak ryba. Mniejsza z tym.. Skoro on powiedział mi to, czego nie chciał na początku, mogło to oznaczać to, że mi ufał. Może nie w jakimś ogromnym stopniu, ale ufał.
-Więc.. Może teraz ja wyjaśnię, o co chodzi z Blair, morderstwami i.. całą resztą.. - powiedziałam i spojrzałam na Newt'a. Ten jedynie przytaknął. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam monolog:
-Byłam wtedy mała. Miałam może z trzy miesiące. Jednak moi rodzice żyli w ubóstwie. Nie dość, że byliśmy biedni, ojciec pił, a matka nałogowo ćpała.
Gdy zaczęło brakować pieniędzy na ich potrzeby, zaczęli sprzedawać wszystko, co znaleźli w domu. Zbierali jakieś kapsle z chodników i ze śmietników. Czemu? Bo wiedzieli, że potrafię się zmieniać w człowieka. W tej postaci byłam bardzo niska, mierzyłam bowiem mniej więcej metr. Skołtunione włosy, prawie do kolan i dziury w lichym ubraniu. Kazali mi sprzedawać te cholerne kapsle. Jakby myśleli, że coś na tym zarobią.. Gdy po paru dniach działania nie przynosiły zysku, zaczęli się na mnie wyżywać. Obydwoje na jakimś głodzie. Matka z reguły biła mnie twardą, szklaną butelką, a ojciec ciął nożem, to tu, to tam.. Gdy działali razem, było jeszcze gorzej. O mało mnie nie zabili. Ale mniejsza z tym.. Do władzy w Ballbad dopuszczono nieodpowiednich ludzi. Zgodzili się oni na rzeczy, o których nikt normalny nawet nie chciałby słuchać. Gdy rodzice dowiedzieli się o tym, że niewolnictwo jest zgodne z prawem, nawet się nie zastanawiali. Natychmiast oddali mnie Kaneki. Był on panem niewolników. Wycenił mnie na ponad 100 000 dolarów. Oczywiście oddano mnie w parę sekund. Na początku były lekkie prace. Przenoszenie worków z ziemniakami, kopanie kamieni.. Jednak, gdy dorosłam zaczęły się męczarnie. Zaczęto mnie biczować za najdrobniejszy błąd, czy też odrobinkę kurzu. Pomińmy to.. Dożyłam piętnastu lat. Z wieloma bliznami, ale dożyłam. Jednak ten wiek, był najbardziej opłacalny do morderstw, czyli tandetnej rozrywce bogatych ludzi. Wystawiano na arenę dwóch niewolników, każdy miał innego pana. Walczyli na śmierć i życie. Najgorsze momenty były tymi, gdy na arenę przeciwko mnie wystawiano dzieci. Siedmiolatki, które patrzyły na mnie wzrokiem wypełnionym nadzieją.. Ja jednak tą nadzieję im brutalnie odbierałam. Wraz z życiem. W końcu jako osiemnastolatka i jedna z elitarnej dziesiątki morderców miałam zabić pięcioletnią dziewczynkę. Po bodajże sześćsetnym zabójstwie, coś we mnie pękło. W jej oczach krył się dojmujący smutek. Nawet nie prosiła o litość. Po prostu, ku sprzeciwu widowni, odwróciła wzrok, dając mi równoczesnie idealne miejsce do cięcia. Zamachnęłam się ze łzami w oczach. Zatrzymałam jednak miecz sekundę przed tragedią i przytuliłam ją. Dziewczynka była tak zszokowana, że odwzajemniła gest. Po chwili usłyszałam wyjmowanie miecza z pochwy i ryk mojego pana. "Zabiję cię, szmato!" - to było to, co do mnie wtedy krzyknął. Zamachnął się bronią, wprost na mnie. Ja jednak przemyślałam trzy razy sytuację i uniosłam w górę kajdany, które pętały moje ręce. Kaneki je przeciął i jeszcze bardziej się wściekł. Mocnym kopnięciem o metalową płytę rozerwałam te, które więziły moje nogi i chwyciłam małą, czarnowłosą dziewczynkę.
-Wracaj tu! - wrzeszczał. Roześmiałam się jak psychopatka, pokazałam mu środkowy palec i uciekłam z areny. Blair, bo tak się nazywała moja niedoszła ofiara, spała w moich rękach. Nieświadomie doszłam do miasta. Zwracałam na siebie uwagę ubiorem i siniakach w miejscach, w których były kajdany. Oraz tym, że niosłam w rękach małą dziewczynkę. Paru ludzi wzięło mnie za żebraczkę, więc miałam parę pieniędzy. Kupiłam nam jakieś normalne ubranie i wynajęłam na jeden dzień pokój w jednym z gorszych moteli. Dopiero wychodząc z hotelu późnym rankiem, zorientowałam się, że na masie drzew i płotów wisi zdjęcie Blair z podpisem "zaginiona". Spojrzałam na pięciolatkę i na plakat. Postanowiłam ją "oddać" rodzicom. Z pewnością się o nią zamartwiali, prawda? - wzięłam oddech, tym samym przerywając opowieść. Powrót do wspomnień był jak terapia szokowa, jednak mówiłam dalej. - Odnalazłyśmy jej rodzinny dom. Matka nie posiadała się ze szczęścia. Chciała wiedzieć, jak odnalazłam jej jedyną, najukochańszą córkę. Starałam się jakoś wymigać, jednak niewiele mi to dawało. W końcu powiedziałam całą prawdę. Jej mama stała jak wryta i zamknęła mi drzwi przed nosem. Wtedy już wiedziałam, że nigdy więcej nie zobaczę małej dziewczynki. Doszłam do jednego z lasów i zmieniłam się w wilka. Bardzo długo płakałam. Później jednak obiecałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię. Parę dni potem dostrzegłam jakąś czarną waderę z neonowymi akcentami futra. Jak się okazało, była alfą WNZ, do której dołączyłam.
Zakończyłam swój monolog, ścierając resztki łez, które mimowolnie popłynęły mi po pysku.
-A co z tą.. jak jej tam.. Iros?
-Chodzi ci o Iris. Razem z nią i Sashą zaczęłyśmy się przyjaźnić w trudnych chwilach. Jednak Iris umarła na arenie, a Sasha zachorowała na febrę. Niestety, nikt nie miał chininy aby jej pomóc, a dla Kaneki'ego strata jednego, czy tam dwóch niewolników nie była czymś wielkim. - odpowiedziałam ściszonym tonem.
<Newt?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!