Sidziałam w zimnej, ciemnej wieży. Szlochałam cicho. Wyjrzałam przez zakratowane okienko. Zaczęłam śpiewać. Nie wiem czemu, ale śpiewanie dodawało mi otuchy. Po chwili usłyszałam kroki. Przestraszyłam się. Myślałam, że to ten czarnoksiężnik. Drzwi otworzyły się, a w nich stał... Kody! Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Szybko go puściłam.
- Przepraszam... - powiedziałam zawstydzona.
<Kody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!