Po chwili przyniesiono nam deser.Lody były z jadalnego złota,przepięknie to wyglądało.Savey ze zdziwieniem oglądała deser.
- Nie smakuje ci? - zapytałem.
- Smakuje tylko nigdy czegoś takiego nie widziałam - odpowiedziała dziewczyna.
- Och rozumiem... - odpowiedziałem.
Jak skończyliśmy jeść zapłaciłem kelnerowi i wyszliśmy.Zabrałem Savey do parku.
- Wiesz... mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę - rzekłem.
- Naprawdę? Jaką? - zapytała.
- Zobaczysz - odpowiedziałem tajemniczo.
Ruszyłem w stronę stajni.
- Dobry wieczór - powiedziałem.
- Dobry.To pan zamówił dzisiaj przed godziną najpiękniejszą karotę zaprzężoną w 4 konie fryzyjskie? - zapytał.
- Jasne - odpowiedziałem.
- Należy się 3 tyś. - odpowiedział.
Zapłaciłem i pomogłem wejść Savey do karocy.Chwyciłem lejce i ruszyłem.Jeździliśmy ulicami miasta.W nocy wyglądało pięknie.Nalałem do dwóch kieliszków trochę czerwonego wina z 1870 roku.
- Podoba ci się?Mam jeszcze parę niespodzianek... - rzekłem.
<Savey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!