Uśmiechnąłem się lekko do wilczycy.
- Nie sądziłem, że się tak szybko obudzisz. - powiedziałem cicho.
- To źle?
- Tak zabrzmiało? Jeśli tak, to przepraszam, bo nie powinno. - odparłem. - Poza tym, pani Elizabeth mówi, że gdy poczujesz się lepiej, to będziesz mogła stąd wyjść. Póki co musi mieć cię pod opieką. - poinformowałem. Luna spróbowała podnieść się do pozycji siedzącej, jednak po cichym jęknięciu udaremniłem jej to.
- Nie powinnaś wstawać. Może się to skończyć nagłymi zawrotami głowy lub utratą przytomności. W twoim stanie jest to naprawdę niebezpieczne.
Wadera jedynie przytaknęła i położyła się na legowisku wyściełanym kocami.
- Hakuryuu, powinniśmy już iść. Nadużyliśmy trochę gościnności Elizabeth, a jest już dostatecznie późno. - rzekł mój opiekun po chwili ciszy.
- Ale.. - zaprotestowałem.
- Obiecuję, że jutro będziesz mógł przyjść do Luny jeszcze przed szkołą. Jednak musisz być wyspany. - odparł i uśmiechnął się do nas. Posmutniałem, jednak nie dałem tego po sobie poznać.
- Pa. Do zobaczenia jutro. - wyszeptałem do wilczycy i niechętnie powlokłem się za szaro-białym basiorem.
<Luno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!