Zleciałem na dół tuż za waderą, jednak zbyt późno. Uderzyła mocno o ziemię. Wystraszyłem się nie na żarty.
- Luna? - wyszeptałem, lekko potrząsając wilczycą. - Luna!
Rozejrzałem się za kimś dorosłym. Jak na złość nie było nikogo. Chwyciłem ją i wzbiłem się w powietrze.
- Jak najszybciej do Exceptia, jak najszybciej do Exceptia.. - powtarzałem cały czas, co chwila sprawdzając stan ciemnej wadery. Nadal nie odzyskała przytomności. Wleciałem do jaskini wiatru tak, jakby mnie coś goniło i czym prędzej wylądowałem. Puściłem Lunę, delikatnie kładąc ją na moim legowisku. Rozejrzałem się. W oddali spostrzegłem postać opiekuna, stojącego do mnie tyłem.
- Exceptio! - wydarłem się. Ten natychmiast się odwrócił i w ciągu paru chwil był przy mnie.
- Co się stało?
- Bo.. Bo Luna z drzewa i o ziemię.. - wysapałem.
- Hakuryuu, spokojnie. Nic nie rozumiem z twojej paplaniny. - powiedział, jak zwykle spokojnym tonem.
- Siedziałem z Luną na drzewie, z którego spadła. Mocno uderzyła się o ziemię i straciła przytomność. - udało mi się odpowiedzieć. Ex cicho westchnął.
- Trzeba będzie iść do Elizabeth. Mam nadzieję, że jeszcze nie śpi. - odparł, patrząc na wilczycę.
< Luna? Elizabeth? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!