Zaśmiałam się cicho. Moi poddani brzmiało w ustach Jeff'a wyjątkowo zabawnie.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał zaskoczony.
- Z niczego. - odparłam z uśmiechem. - Chodźmy.
~*~
Kroczyliśmy po czymś, co przypominało błonie. Jeff miał o tyle lepiej, że mógł wyłożyć ręce do kieszeni. Ja nie mogłam poszczycić się tym przywilejem, więc splotłam je za plecami. Potężna budowla rzucała jeszcze większy cień.
- Nocą możnaby było się z tąd wyrwać.. - mruknęłam, spoglądając na palmy z szerokimi pniami.
- Aż tak ci się tu nie podoba? - zapytał Jeff z półuśmiechem.
- Ładnie tu, tylko ludzie są dosyć.. uprzykrzający. - powiedziałam, szukając odpowiedniego słowa. Chłopak cicho się zaśmiał.
- Panie! Dziesięć minut już minęło. Proszę o powrót, musimy przygotować pańską narzeczoną! - dobiegł nas krzyk.
- Tym razem nic cię nie uratuje. - powiedział z udawanym współczuciem Jeff, klepiąc mnie po ramieniu. Westchnęłam głośno.
- Wiem. - odparłam i ruszyłam w stronę budynku wraz z chłopakiem.
- Ciesz się, że nie kazali nam razem spać. - rzekł.
- Nie mów tak głośno, jeszcze usłyszą i uznają to za doskonały pomysł. - mruknęłam.
- Księżniczko! - usłyszałam głos jednej z trzech kobiet. Wtf? To ja byłam księżniczką? - Czekałyśmy na panią!
- Tak, tak.
Gandis - bo tak głosiła plakietka - chwyciła ponownie mój nadgarstek. Leciutko mnie popchnęła w stronę wschodniego skrzydła.
- Proszę pani.. - zaczęłam.
- Tak, kruszynko?
Starałam się nie zwymiotować na dźwięk tego słowa.
- Co będziecie mi robić?
- No.. Z pewnością ubierzemy ci suknię ślubną, odpowiednio uczeszemy i wymalujemy. A co?
- Tak pytam.. - odparłam.
< Jeeeeff? Co tam robiiiisz? xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentując, zachowujmy kulturę wypowiedzi. Pamiętaj, to, jak się wyrażasz świadczy tylko i wyłącznie o tobie!